Sumienie.

WYRZUTY VS. DOJRZAŁE SUMIENIE.

Sumienie. Wyrzuty vs. dojrzałe sumienie.

Śmierć Jezusa. Taka dramatyczna, pełna cierpienia i odrzucenia. Wygląda  na koniec wszystkiego, co wiązało się z Jezusem. A jednak pomimo swojego dramatyzmu poruszyła sumienie rzymskiego żołnierza. Czytamy w  Ewangelii wg. św. Łukasza: “Na widok tego, co się działo, setnik oddał chwałę Bogu i mówił: «Istotnie, człowiek ten był sprawiedliwy»” (Łk 23,47). Oby nasze sumienie także było poruszane. Czasami lepiej później niż wcale. Sumienie nie jest tylko rozpoznawaniem na bieżąco, czy dana rzecz jest dobra czy zła. Sumienie jest również potrzebne do tego, by podjąć refleksję nad przeszłością, wyciągnąć wnioski i zmienić swoje życie.

Jedną z najbardziej emocjonujących rozmów spisanych na łamach Biblii jest dialog między skazańcami. Wyobrażam sobie trzy krzyże wbite w spieczoną słońcem, jerozolimską ziemię. Na nich ciała trzech skazańców, których ręce są przybite dużymi gwoździami do drewnianych, nieoszlifowanych belek. Trzeba to wszystko postawić sobie przed oczy, by inaczej słuchać rozmów między skazańcami. One nie są wypowiedziane okrągłymi słowami, z zastosowaniem zasad poprawności politycznej. Te słowa są wykrzyczane w bólu, pośrodku odrzucenia i wskazania, że świat miał z Wami problem. Dlatego padające tam słowa są tak bardzo uczciwe i opowiadające, co rzeczywiście kryło się w głowach i sercach skazańców. Te trzy wypowiedzi i powstała między nimi dynamika bardzo dużo mówią o sumieniu. Jeden ze skazańców urąga Jezusowi. Patrząc na to, co się dzieje podważa mesjanizm Jezusa. Nie potrafi zmieścić w swojej głowie ogromu przeżywanego przez Jezusa cierpienia oraz Jego boskich możliwości. Doszło dzięki Niemu do tylu cudów i niezwykłości, a teraz wisi na krzyżu. Dlaczego nie chce wykorzystać swojego potencjału, by uwolnić siebie i nas? Mógłby to zrobić za pstryknięciem palca! Zły Łotr (bo tak można go nazwać w kontekście drugiego – Dobrego Łotra) jest reprezentantem myślenia w stylu: jest trudno w moim życiu, bo wszystko się skomplikowało, a ty Boże nic w tym nie pomogłeś. Mogłeś zareagować ze swoją wszechmocą, ale niczego nie zrobiłeś. Dlatego jest tak, jak jest? Co niektórzy, potrafią w tym ciągu myślowym dorzucić  jeszcze na osłodę stwierdzenie: “jakim mnie stworzyłeś, takim mnie masz”. 

W takim sumieniu nie ma miejsca na refleksję. Nasze decyzje i błędy nic nie znaczą, bo  i tak wszystkiemu winny jest Bóg. Przecież mógł zmienić nasz los!

Jezus nie musi na szczęście tego myślenia prostować. Ciężko byłoby zresztą kłócić się z osobą w cierpieniu. Tam miejsce racjonalnych argumentów zastępują emocje, które wprowadzają chaos w proces poznawczy i ocenę rzeczywistości. Głos zajmuje Dobry Łotr. On mimo doświadczanego bólu potrafi dokonać trzeźwej analizy sytuacji. Idealnie posługuje się sumieniem. Karci tamtego za słowa nad wyrost. Zamiast zadawać kolejne rany Jezusowi daje piękne świadectwo. Przyznaje się do dokonanych złych czynów. Widzi, że uczynił wiele zła. Wisząc na krzyżu za to, co zrobił (chociaż maltretowanie człowieka nie jest dobrym rozwiązaniem resocjalizacyjnym) przyznaje słuszność doświadczanej karze i wyraża zdziwienie temu, że Jezus musi to wszystko znosić. Ten człowiek potrafi spojrzeć dalej niż czubek swojego nosa, pomimo tego, że przeżywane cierpienie powinno go zamknąć na cały świat i przyćmić zdolność racjonalnej oceny. Dobry Łotr jest przedstawicielem osób, które w swoim sumieniu potrafią przyznać się do błędów i nie oskarżają “Bogu ducha winnego Boga” (swoją drogą wyszła bardzo ciekawa zbitka słowna). Osoby z dobrze ukształtowanym sumieniem nie tylko, że potrafią uczciwie ocenić swoje czyny, ale dodatkowo potrafią prosić Boga o wsparcie. Bo to, że popełnia się błędy nie oznacza, że jest się odrzuconym przez Boga. Gdy przyjmiemy założenie, że Bóg będzie tępił w nas zło, nigdy nie będziemy chcieli się do Niego zwrócić. On ma wyrozumiałość dla grzesznika. Sumienie nie jest bowiem narzędziem samo gnębienia za popełnione zło, tylko uświadamianiem sobie rzeczy, które mogę oddać Bogu i starać się razem z Nim zmienić. Walczmy o dojrzałe rozumienie sumienia!

Jak mamy kształtować dobrze funkcjonujące sumienie, by nie było ono ani zbyt bardzo skrupulanckie ( a przez to zamęczające każdym szczegółem), jak i zbyt szerokie, przez co rzeczy ważne uznaje się za drobnostki, które nijak nie wpływają na życie duchowe?

23 rozdział Ewangelii wg. św. Mateusza przechowuje dla nas “mowę Jezusa przeciw uczonym w Piśmie i faryzeuszom”. Tak ten rozdział nazwali redaktorzy przekładu Biblii Tysiąclecia (przekład liturgiczny, najbardziej znany). Przeanalizujmy zawarte tam uwagi, bo one bardzo wiele mówią o tym, jak powinno wyglądać sumienie.

 

Sumienie. Wyrzuty vs. dojrzałe sumienie – rozeznanie 

Według Jezusa dużym zagrożeniem w kształtowaniu sumienia jest wystawienie go na zewnątrz, a może nawet właściwsze byłoby stwierdzenie na wynos”. Co to oznacza? 

Nic innego jak rezygnacja z własnego rozeznania i przekazanie go w ręce innych. Wiadomo, że jest to wygodniejsze i mniej kosztowne. Ktoś za mnie będzie podejmował decyzje, a ja będę ten „pokorny” i wszystko przyjmę. Pozornie wygląda to na bardzo „chrześcijańskie podejście”. Niestety jest wręcz odwrotnie. Taka postawa budzi w rządzących pychę i tworzy toksyczne guru. Nikt, podkreślam, nikt nie może zwolnić się z myślenia. Zadaniem Kościoła jest formowanie silnych, autonomicznych jednostek, które będą gromadziły się w ramach danego myślenia, z pewnym zestawem dogmatów i prawd, a nie trzody bezmyślnych i bezrefleksyjnych owiec, które można prowadzić w dowolną stronę, byleby trzymały się stada. Dlatego Jezus powiedział: „Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie” (Mt 23,2-3). 

Co ma Jezus do zarzucenia ówczesnym autorytetom jak i dzisiejszym toksycznym inżynierom ludzkich sumień? Po pierwsze Jezus chce, byśmy szli za tą mądrością, która jest realizowana i przynosi dobre owoce. Wynika z tego bardzo ważny wniosek. Ideały powinny być do zrealizowania. Nie zawsze od razu, ale powinny być osiągalne. Jeśli takie nie są, to stają się mrzonkami, które ładnie brzmią, podgrzewają serca, ale po czasie pozostawiają po sobie frustrację i zawiedzenie. Bardzo często mówię osobom z kierownictwa duchowego, że uwierzyć można tylko praktykom. Przy kimś, kto nie umie pływać nie poczujesz się bezpieczny w basenie. Niczego cię nie nauczy w tym temacie. Odnoszę wielokrotnie wrażenie, że wielu „formatorów sumień” ( uczciwiej: deformatorów ) mówi pewne rzeczy, by były one poprawne politycznie i wpisywały się w pewne konwencje i nie były zbyt bardzo burzliwe i nowatorskie. Tak naprawdę nie przejmują się tym, co się dzieje w duszy człowieka. Wymijają prawdziwe problemy i zajmują się rzekomo potrzebniejszymi, a tak naprawdę zmyślonymi lub dotyczącymi niewielkiej liczby ludzi. Nie piszę tego po to, by narzekać na stan formatorów, tylko chcę ostrzec przed zejściem na manowce. Duchowość, relacja z Bogiem i tworzenie dojrzałego sumienia to naprawdę pasjonująca rzecz, którą można przeżywać z radością, a nie tylko z lękiem, że nie wpiszemy się w jakiś schemat. Mamy sięgać do ciężary, które są do uniesienia. Oczywiście nie jest to zachęta do porzucenia rzeczy wysokich i ograniczenia się do wygodnej pracy nad sobą. Jesteśmy powołani do rzeczy wielkich, przekraczających nasze aktualne rozumienie. Nie zmienia to jednak faktu, że nie może to być odklejone od rzeczywistości. Bujanie w obłokach nikomu nic nie da. Trzeba robić to, co jest do zrobienia i zawsze dokładać do tego jeden ambitniejszy projekt. Tak, by zrobić dobrze podstawę, ale też nie zamykać się na coś nowego. Przesada i skrajności nigdy nie zapowiadają niczego dobrego. 

Podsumowując: wysiłek duchowy jest ważny, ale musi być on wpisany w dobry kontekst. Twoje sumienie ma Ciebie rozwijać, a nie przygnębiać. Naprawdę chrześcijaństwo ze wszystkimi swoimi wymaganiami jest rozwijające. Z jednej strony nie bój się wymagań, bo one kształtują wielkich ludzi, ale z drugiej nie daj sobie wmówić, że Bóg chce dla Ciebie nieustannego, bezmyślnego poświęcenia. Dla osób, które chcą lepiej poznać skomplikowane narzędzie sumienia proponuje kierownictwo duchowe. Dzięki niemu nie dochodzi do obniżania lotów i usprawiedliwień, jak i do nakładania na siebie ciężarów, które są nie do uniesienia. Wszystko dzięki obiektywizacji emocji i dążeń. Czasami wystarczają w tym temacie dobre, duchowe przyjaźnie, gdzie można przegadać swoje wątpliwości i dzięki temu nie pozostawać tylko ze swoimi emocjami. Pamiętaj, byś nie bał się pytać innych o rady, które doprecyzowują Twoje sumienie, jak i nie daj komuś decydować za siebie. Balans, balans i jeszcze raz balans. Sumienie nie jest rzemiosłem (nowocześniej: matematycznym algorytmem), tylko sztuką widzenia dobra i czyhających na nas zagrożeń.

 

Sumienie. Wyrzuty vs. dojrzałe sumienie – rzeczy duchowe a rzeczywistość cielesna

Uwaga. To, co teraz zostanie przedstawione, nie jest oczywistością. Dlatego zachęcam do szczególnej uwagi, by „nie przejść po łebkach” tematu, który może odmienić nasze życie.

Gdybyśmy zrobili ankietę społeczną na temat sumienia i zapytali, co według ludzi jest grzechem, a co nie, większość osób oceniłaby zapewne, że grzech jest czymś, co rani innych ludzi. Wymieniając: kłamstwo, bo okrada ich z przysługującej im prawdy, kradzież, bo uszczupla czyjś majątek, zadawanie bólu, bo powoduje nieprzyjemne stany. Większość odpowiedzi dotyczyłaby sfery cielesnej. Na resztę rzeczy, które znajdujemy w dekalogu usłyszelibyśmy popularne usprawiedliwienie: ja przecież nikomu krzywdy nie robię. Po co się więc czepiać szczegółów?

To prawda, że niekrzywdzenie innych ludzi jest bardzo ważnym zadaniem. Nie jest jednak jedynym założeniem moralności chrześcijańskiej. Oprócz rzeczywistości cielesnej, namacalnej, w naszym życiu bardzo cenne są rzeczy duchowe. Pomimo tego, że ich nie widać, wpływają na stan i kształt naszego życia. Również powinny być objęte przez nasze sumienie, ponieważ ich zaniedbanie prędzej czy później doprowadzi do zranień skierowanych w stronę Boga, drugiego człowieka lub nas samych. Zadaniem człowieka na Ziemi nie jest tylko godne przeżycie przy jak najmniejszej dozie bólu. Naszą misją jest nawiązanie jak najgłębszej więzi z Bogiem i drugim człowiekiem. Od tego zależy prawdziwe piękno życia. Bóg formułując zasady życia zaprasza nas do głębi i piękna, a nie tylko do przeżycia.

Dlatego Jezus nazywa ślepymi przewodnikami tych, którzy wypowiadają takie stwierdzenia: „Kto by przysiągł na przybytek, to nic nie znaczy; lecz kto by przysiągł na złoto przybytku, ten jest związany przysięgą” (Mt 23,16). Co te słowa oznaczają? Pokazują, że wartość moralną ma tylko to, co materialne i dotykalne. Powyższe stwierdzenie każe nam rozszerzyć nasze postrzeganie rzeczywistości i do filtru naszego sumienia dołożyć sprawy, które są mniej widoczne, ale stanowią podstawę naszego zachowania. Dla przykładu, biorąc na tapet najbardziej klasyczny grzech – opuszczenie Mszy świętej w niedzielę. Można powiedzieć tylko to i skupić się na tym, że nie został wykonany obowiązek. Jako katolik powinienem być w kościele, a jednak tego nie zrobiłem. Czy dostrzegamy jednak, co kryje się za tą nieobecnością w świątyni? To nie jest tylko kwestia nieprzyjścia w miejsce modlitwy. Rezygnacja z wysiłku oznacza, że inne rzeczy stawiam ponad Boga. Nie chciałem poświęcić czasu, bo słabnie moja miłość. A może nie dostrzegam wartości liturgii mszalnej? Nie lubię swojej parafii i osób, które tam przychodzą? Nie widzę przełożenia praktykowania coniedzielnej Mszy na codzienność? Powróćmy do komentarza Jezusa. Przybytek, czyli święte miejsce Żydów, nie miał wartości przez to, że znajdowały się tam ludzkie skarby – złoto. Uświęca go sam Bóg. Tak samo z każdym prawem i zasadą jaka jest zapisana w naszym sumieniu. One nie mają wartości przez ludzkie regulacje, tylko chronią jakiejś świętości, czegoś co jest ważne z racji na samego Boga. Czy my wiemy dlaczego wykonujemy poszczególne rzeczy? Czy potrafimy wyjść ze ślepego powielania zastanych postaw religijno-społecznych i dotrzeć, dlaczego dana rzecz ma wartość? Gdy ją zrozumiemy, będziemy mieli zupełnie inną motywację do pracy nad sobą. Ponadto zobaczymy, że rzeczywistość nie jest płaska i nie ogranicza się tylko do pytania, czy coś robimy, czy nie, ale do tego, jak daną rzecz robimy. Podsumowując, każda rzeczywistość ma w sobie złoto (materialny aspekt – szybciej dostrzegalny) oraz o wiele wartościowszą część – przybytek ( czyli duchową argumentację, dlaczego dana rzecz jest tak naprawdę ważna).

 

Sumienie. Wyrzuty vs. dojrzałe sumienie – sito

To fakt, że nie można skupiać się na wszystkim. Wybieramy konkretne produkty w sklepie, media których słuchamy, pracę jaką wykonujemy i dobieramy osoby, którym poświęcimy więcej czasu. Nie sposób zrobić wszystkiego i kochać wszystkich. To oczywiste. Podobnie ma się sprawa z sumieniem. Nie sposób na raz odpowiedzieć na całe cierpienie świata – pomóc wszystkim, którzy tego potrzebują oraz zrealizować wszystkich oczekiwań moralnych. Tego jest po prostu za dużo. Wkrada się więc pokusa, by zrealizować tylko rzeczy proste w wykonaniu, a porzucić te, które wymagają prawdziwego zaangażowania i trudu. Zobaczmy, co w tym temacie Jezus zarzuca uczonym w Piśmie i faryzeuszom. Nazywa ich kolejny raz obłudnikami, ponieważ dają dziesięcinę (czyli część z własnych dochodów dla ubogich), ale pomijają rzeczy ważniejsze: sprawiedliwość, miłosierdzie i wiarę. Puentuje tę postawę dotkliwym komentarzem: “Przewodnicy ślepi, którzy przecedzacie komara, a połykacie wielbłąda!” (Mt 23,24). Coś w tym jest. O wiele łatwiej jest wrzucić 10, 20 czy 100 złotych do puszki Caritas przy wyjściu z kościoła niż podjąć próbę zrealizowania założeń ostatniego usłyszanego przez nas kazania. Tylko, czy ten czyn miłosierdzia ( nie podważając jego wartości, bo przecież rezygnacja z własnych dóbr, na rzecz innej osoby zawsze jest poświęceniem) nie jest uspokojeniem sumienia? Nie możemy stając przed pojawiającymi się wymaganiami powiedzieć – ja tego nie muszę robić, bo przecież dałem na tacę i zbiórkę – jestem dobrym człowiekiem! 

Zamiast tego zastosujmy zasadę Jezusa: „To zaś należało czynić, a tamtego nie opuszczać” (Mt 23,23). Miłosierdzie jest ważne, bo mówi o naszej wrażliwości oraz zostanie wynagrodzone podobnym miłosierdziem względem nas. Nie można jednak ograniczać dobra, tylko do wydawanych pieniędzy na charytatywność. Bóg chce naszego wewnętrznego, duchowego rozwoju, a nie tylko stawania się przez nas skarbonkami dobrych inicjatyw. U Boga nie ma powiedzenia – jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. 

 

Sumienie. Wyrzuty vs. dojrzałe sumienie – nie tylko do reklamy

Reklama jest wszechobecna. Nie tylko, że jest ona dźwignią handlu, staje się ponadto sposobem funkcjonowania w świecie. Nie zawsze na ustach jest to, co znajduje się w sercu. Trzeba się często gryźć w język, bo pewnych rzeczy nie warto mówić i wiele się przez to straci. Dobrze, gdyby oznaczało to chęć pokazania światu najlepszej swojej twarzy. Wtedy byłoby to wynikiem chęci do formacji i uzyskiwania coraz lepszego poziomu. W większości zakłada jednak tylko i wyłącznie tworzenie pozytywnego wizerunku. Mamy na to nawet nowoczesną definicję – public relations, czyli relacje publiczne. U jej podstaw zakłada się, że mogę myśleć swoje, ale pokazywać mam tylko to, co zadowoli społeczeństwo. Jak widzimy, u podstaw takich założeń nie ma szczerości i autentyczności, tylko stylizowanie się pod kątem społecznych oczekiwań. Cel – cały świat ma być z nas zadowolony. Takie podejście bardzo mocno infekuje życie duchowe. Sprawia, że życie wewnętrzne zaczynamy przeżywać na zewnątrz – jak dziwnie by to nie brzmiało. Dbamy tylko o to, by wyglądać na dobrych chrześcijan, a nie nimi być. Zapominamy o podstawowej prawdzie – Bóg patrzy na serce. On chce mieć kontakt z nami, a nie z naszym wizerunkiem. Niestety owe pokazówki przed światem doprowadzają często do sytuacji, że sami nie wiemy, kim jesteśmy. Tak mocno zapędzimy się w pokazywaniu, że potrafimy wszystko, czego inni od nas oczekują, że nie mamy już kontaktu z samymi sobą, takimi jakimi naprawdę jesteśmy. 

Dlatego z jeszcze większą wrażliwością powinniśmy wsłuchać się w słowa Jezusa: „[…] dbacie o czystość zewnętrznej strony kubka i misy, a wewnątrz pełne są one zdzierstwa i niepowściągliwości. […] ślepy! Oczyść wpierw wnętrze kubka, żeby i zewnętrzna jego strona stała się czysta” (Mt 23,25-26). Zależność jest bardzo prosta. Jeśli nie będziemy tym, kim jesteśmy, przeżyjemy życie by uspokajać innych, że jesteśmy takimi, jakimi oni chcą nas widzieć. Stracimy przez to kontakt z sercem i będziemy żyli tylko tworzonymi pozorami. Bardzo łatwo jest wtedy wytworzyć podwójne standardy. Żyć moralnie na zewnątrz, a po „publicznych godzinach” robić swoje. Nie życzę nikomu takiego rozdarcia. Doświadczenie wielu osób pokazuje, że „emocjonalne podziemia” bywają bardzo niemoralne i niszczące, ponieważ chce się nadrobić to, co utraciło się przez zewnętrzny teatr odgrywany dla innych.

Warto wziąć sobie do serca uwagę Jezusa odnośnie wewnętrznej pracy. Mówi ona o ważnej prawidłowości w świecie. Jeśli zaczynamy pracę nad sobą od partii zewnętrznych, to bardzo często skupiamy się tylko na efektach. Trzeba wejść w głąb, bo tam znajduje się źródło problemu. Spotykam się z tym bardzo często w kierownictwie duchowym. Przychodzi do mnie osoba, która mówi, że ma niekontrolowane przepływy gniewu i chęci agresji. Od razu chce jednej rady, która to rozwiąże. Niestety takiej nie ma. Nie da rady usunąć jednej rzeczy, która jest dla nas nieprzyjemna, jeśli nie ustawimy wielu rzeczy w głębi naszego serca. Na przypływy gniewu ma wpływ zarówno zmęczony organizm, stosunek do poszczególnych osób, brak cierpliwości. Długo można by było wymieniać. Wszystko jest ze sobą powiązane.

Wygląda to trochę jak w farmakologii. Do rozwiązania problemu nie wystarczy jeden lek przeciwobjawowy. Trzeba się więcej zaangażować i spojrzeć na wnętrze problemu. Tak samo z sumieniem. Ono jest skomplikowaną rzeczywistością. Pracę nad sobą trzeba potraktować jako przygodę na całe życie. Na szczęście efekty są zadowalające, bo każda wywalczona zmiana jest poprawieniem jakości całego życia.

 

Sumienie. Wyrzuty vs. dojrzałe sumienie – co jest grzechem ciężkim, a co lekkim?

Wiem, że to pytanie wiąże się z innym, bardzo praktycznym zastanowieniem: czy po tym konkretnym grzechu można pójść do Komunii świętej, czy nie? Pytanie jak najbardziej zasadne, bo przenoszące się na to, czy w pełni uczestniczymy w Eucharystii, czy nie. Niestety jest ono dużym zagrożeniem duchowym, ponieważ każe nam klasyfikować zło, na takie, które nas odcina od Boga, jak i na takie, z którym możemy żyć. 

Samo pytanie, zresztą nagminnie stawiane przez katolików, łatwo może wylać dziecko z kąpielą. Bo to, że coś nie jest grzechem śmiertelnym nie oznacza, że nie wymaga solidnej pracy i możemy na to machnąć ręką. W  naszej relacji z Bogiem czasami pracując nad tymi drobnymi rzeczami bardziej okazujemy naszą miłość do Boga, niż pracując nad rzeczami poważnymi, które czasami z powodów nałogów i sytuacji czy historii życia ciągną się latami. 

Aby nie traktować Komunii świętej instrumentalnie jak i nie tworzyć błędnej wizji niedostępnego Boga, przypomnijmy sobie ważną myśl: Komunia nie jest nagrodą dla doskonałych, ale pokarmem w drodze. Od razu muszę to doprecyzować, by nie doszło do nadinterpretacji. Nie twierdzę, że do Komunii powinni ustawić się wszyscy, nawet przechodnie z ulicy, bo każdy jest na jakieś drodze i się stara. Gdy dochodzi do nienałogowych grzechów w ciężkiej materii (bo jeśli mamy nałóg, to wtedy nie jest to grzechem ciężkim, ponieważ jest osłabiona wola i nie ma pełnej dobrowolności) powinniśmy najpierw pójść do spowiedzi. Moja praktyka duszpasterska  pokazuje jednak, że osoby, które systematycznie, co miesiąc chodzą do spowiedzi, w większości nie powinni rezygnować z przyjęcia Komunii. Przeważnie rezygnacja z Komunii jest podyktowana zbyt wrażliwym sumieniem i wspomnianym, zbyt rozliczeniowym podejściem do Komunii świętej. Jednak po ostateczne podpowiedzi zawsze warto pójść do mądrego kapłana, który pomoże rozeznać, czy w naszej sytuacji chodzenie do Komunii nie będzie kradnięciem łaski. W końcu po to księża są w konfesjonałach, by z nimi rozmawiać, a nie tylko wyznawać przy nich grzechy i wsłuchiwać się w udzielane rozgrzeszenie. Każde ludzkie sumienie potrzebuje zewnętrznej pomocy, bo nikt nie jest dobrym sędzią we własnej sprawie. Dlatego między innymi chodzimy do spowiedzi, ponieważ ona skłania nas do spotkania się z sumieniem ukształtowanym przez Kościół. Nie idziemy tam tylko z własną wrażliwością, ale wpisujemy to w przykazania i reguły, by było to bardziej po Bożemu niż po naszemu. 

 

Sumienie. Wyrzuty vs. dojrzałe sumienie – grzechy innych

Wzięcie odpowiedzialności na siebie to naprawdę trudna rzecz. Dlatego robimy wiele zabiegów, by winni byli oni, tamci, kolega z pracy, żona, dziecko, a najlepiej partia rządząca, Telewizja lub po prostu Bóg, bo przecież mógł postawić mi przed oczami znak stopu. Dlatego zanim udamy się w stronę konfesjonału musimy sobie przypomnieć, że spowiedź jest naszym pojednaniem z Bogiem. Za wszystko winę ponosimy my, nawet jeśli zostaliśmy do czegoś nakłonieni lub ułatwiono nam drogę do grzechu.

Totalnie nie na miejscu są sformułowania: No wie ksiądz jak jest.

Albo: grzeszę jak typowy Polak / co ja tam mogę zrobić w moim wieku i sytuacji życiowej.

Zrezygnujmy z wszelkich zmiękczaczy. Grzech jest mój i to ja muszę się z niego nawrócić. Ani obserwowanie innych, ani szukanie usprawiedliwień nie zmieni mojej sytuacji. Do momentu kiedy się nie otworzę przed Bogiem, nic się nie zmieni. Pamiętamy sytuację biblijną z cudzołożną kobietą? Kiedy zaciągnięto ją przed Jezusa w celu publicznego zlinczowania Jezus nie dał jej skrzywdzić. Zamiast osądzić ją zgodnie z wolą faryzeuszy, zrobił „scenkę rodzajową”, by uświadomić, że każdy ma dużo na sumieniu. Mam nadzieję, że nikt z nas nie potrzebuje tego typu krępujących sytuacji, by zrozumieć, że każdy jest odpowiedzialny za samego siebie, a nie za cały świat oprócz siebie.

 

Błogosławię+

ks. Piotr Śliżewski

Podobał Ci się artykuł? W podziękowaniu możesz postawić kawę. Pomożesz w ten sposób utrzymać portal oraz tworzenie nowych katolickich inicjatyw: https://buycoffee.to/ewangelizacja

Przeczytaj inne ARTYKUŁY o spowiedzi 🙂

Najbardziej nielubiane grzechy

  Żaden grzech nie jest niczym dobrym. Tak jak łaska jest szansą na rozwój, tak grzech jest najmniej konstruktywnym wyborem . Po grzechu zawsze przyjdzie smutek. W takiej lub innej postaci. Od razu, albo po wielu latach. Pomimo tego, że każda "zła duchowo"...

Jak zrobić rachunek sumienia?

Decydujesz się ma spowiedź. Być może zwlekałeś z tym już od dłuższego czasu, a może od Twojej ostatniej spowiedzi minęło zaledwie kilka tygodni. Zarówno w pierwszej jak i drugiej sytuacji, potrzebujesz odpowiedniego przygotowania, które ma rozpocząć się od „przeglądu”...

O kontekście „spowiadania się”: pokuta i asceza w życiu chrześcijańskim (artykuł naukowy)

  Najpierw zwracamy uwagę na kontekst spowiadania się, który wyraża nawiązanie do wypowiedzenia swojego grzechu i daje do zrozumienia, że jest ono właściwe, czyli że łączy się z życiem chrześcijańskim i jego dojrzewaniem. Tutaj spotykają się drogi ascezy...

Jak działa pokusa?

  Przystępując do spowiedzi, a także podejmując postanowienie poprawy (co zresztą jest jednym z warunków dobrej spowiedzi), powinniśmy znać mechanizm działania grzechu. Wszystko zaczyna się od pokusy. Każdemu z nas jest znany ten stan. Można by powiedzieć – takie...

Spowiedź u św. Ojca Pio

    Ojciec Pio to jeden z najpopularniejszych świętych. Ten zmarły zaledwie pół wieku temu włoski zakonnik był obdarzony przez Boga wieloma darami. Posiadał stygmaty, dar czytania w ludzkich sercach i bilokacji, widziano go lewitującego i w ekstazie podczas...

O znaczeniu „spowiadania się”: przyczyny mniejszej świadomości grzechu ( artykuł naukowy)

  […]moraliści wskazują na trzy przyczyny osłabienia świadomości grzechu. Chodzi o aspekty, które musimy uwzględnić, aby przywrócić poczucie grzechu nie tylko wcześniej, ale również w samym akcie przystępowania penitenta do spowiedzi. Aspekty, które ciągle...

Najnowsze artykuły

Spowiedź i nawrócenie

Spowiedź i nawrócenie. Polepsz swoje życie! Nie wystarczy się wyspowiadać. Po spowiedzi muszą nastąpić konkretne zmiany. Zobacz jakie!

czytaj dalej

Pierwsza spowiedź a Pierwsza Komunia Święta – pomocnik

  Pierwsza Komunia święta to uroczystość całej rodziny. W ramach przygotowań do tego Dnia, zarówno dziecko, jak i cała jego rodzina mogą skorzystać ze spowiedzi świętej.  W spowiedzi świętej bardzo pomaga modlitewnik komunijny oraz Pismo święte. Biblia jest w...

czytaj dalej

Inni też się spowiadają! To coś znaczy!

  Rzecz, którą musimy zobaczyć przed samą spowiedzią to sprawdzenie, czy aktualnie ksiądz kogoś nie spowiada (po drugiej stronie konfesjonału). Przed polskimi konfesjonałami bywają (na szczęście dla nas wszystkich!) kolejki, które trzeba uszanować. Kolejki przed...

czytaj dalej

Dostrzeż gotowość Boga do przebaczania

  Aby się wyspowiadać, w konfesjonale musi być obecny kapłan. Niby oczywistość, ale jakże symboliczna. Obecność kapłanów w konfesjonałach jest oznaką gotowości Boga do przebaczenia człowiekowi. Do dzisiaj pamiętam uwagę mojego pierwszego proboszcza z Cedyni, ...

czytaj dalej

Artykuły

Wróć do strony z artykułami i wybierz co więcej chciałbyś przeczytać. Wielu ludziom te teksty pomogły we właściwym przeżywaniu spowiedzi.

Pin It on Pinterest