Pokonaj lęk
PRZED SPOWIEDZIĄPokonaj lęk przed spowiedzią
W Starym Testamencie mamy kapitalną, bardzo obrazową, czterorozdziałową Księgę, która opisuje nam nasze ucieczki przed łaską. Tą Księgą jest Księga Jonasza. Pokazuje ona, jak mocno można być zaangażowanym w ucieczkę przed Bogiem. Tytułowy Jonasz jest zaproszony przez Boga do współpracy. Ma pójść do Niniwy – stolicy Asyrii, by powiedzieć temu miastu, że Bóg daje mu szansę – jeśli się nawróci to nie zostanie zniszczone. Piękna sytuacja. Jonasz może być wielkim ewangelizatorem. Jeśli będzie skuteczny, to uratuje tysiące ludzi. Czego można by było więcej chcieć dla osoby kochającej Boga? Jaki Bóg jest dobry, że daje takie możliwości czynienia dobra Jonaszowi!
Co ciekawe, Jonasz nie podziela tego entuzjazmu. Jest oburzony na Boga za tę propozycję. Dlaczego? Ponieważ Niniwa jest wrogiem Izraela. On nie chciał opowiadać swoim wrogom o tym, że Bóg jest dobry i może im odpuścić im winy. On chciał dla nich sprawiedliwości. Jak mieliby uniknąć słusznej kary, skoro uczynili jego narodowi takie zło? Tym bardziej, że bestialstwo Asyryjczyków nie miało sobie równych w żadnym z krajów starożytnego Bliskiego Wschodu. Niniwa była więc symbolem największego zła.
Jonasz nie potrafił pojąć Bożego miłosierdzia. Uważał je za niesłuszne. Dlatego ucieka. Księga Jonasza zawiera wiele ciekawych przygód i perypetii, które Bóg „organizuje” Jonaszowi, by ten zmiękczył swoje zatwardziałe serce i zechciał opowiedzieć innym o miłości Boga.
Gdy Bóg daje mu rozkaz pójścia do Niniwy ten ucieka do Tarszisz. Warto wiedzieć, że to (dzisiaj hiszpańskie) miasto było dla ówczesnych ludzi końcem świata (było miejscem najbardziej wysuniętym na zachód znanego wtedy lądu). W trakcie swojej podróży Jonasz został wyrzucony przez marynarzy do wody, co symbolizuje zejście do otchłani. Na szczęście Jonasz zostaje cudownie uratowany przez wielką rybę. Przebywa w jej wnętrzu przez trzy dni i trzy noce (patrz: trzydniowy pobyt Jezus w grobie przed zmartwychwstaniem), a potem wraca na stały ląd. Polecam przeczytać kiedyś tę Księgę. Czyta się ją jednym tchem, lepiej niż najlepszy kryminał.
Powracając do Jonasza, ma on nie tylko problem z mówieniem innym o miłosierdziu Boga. Jonasz sam ma opory przed przyjęciem przebaczającej miłości Stwórcy. Wsłuchując się w różne ludzkie historie ucieczek przed spowiedzią, od razu przypomina mi się Jonasz. My naprawdę powielamy tę starą, ale ciągle aktualną opowieść…
Dlaczego nie lubię spowiedzi? Bardzo dobre pytanie! Skoro spowiedź jest sakramentem miłosierdzia, podczas którego dostajesz łaskę, odpuszczane są Twoje grzechy, możesz pojednać się z Bogiem, to dlaczego masz względem niej takie opory? Daj mi chwilę. Przedstawię Ci najczęstsze wewnętrzne ( i zewnętrzne) blokady związane ze spowiedzią. Poprzez nazwanie ich po imieniu i dostrzeżenie ich w swoim życiu będziesz miał nad nimi większą kontrolę. O ile się nie przerazisz i dalej nie będziesz uciekać na koniec świata jak Jonasz!
Czego nie chcesz zaakceptować i dalej uciekasz?
Pokonaj lęk przed spowiedzią – wstyd
Przyznanie się do winy jest w obecnych czasach wielkim wyzwaniem. Bierze się to z tego, że ciągle udajemy doskonałych. Nie chcemy się przyznawać do błędu, ponieważ jesteśmy toksycznie rozliczani przez społeczeństwo z perfekcyjnej wersji rzeczywistości. Ta toksyczność polega zwłaszcza na tym, że nie mamy prawa do upadków, bo to rzutuje od razu na pogorszenie wizerunku całej naszej osoby. Dla przykładu, popełniliśmy gafę i powiedzieliśmy raz o słowo za dużo. Jeśli się do tego przyznamy, wiele osób oceni, że skoro raz się pomyliliśmy, to nie jesteśmy godni zaufania, ponieważ pewnie większość naszych decyzji i wypowiadanych słów jest nad wyraz. Absurd, ale niestety zbyt często doświadczany. Przecież jedna jaskółka wiosny nie czyni. Tak samo w sprawie naszych grzechów. To, że powiemy w sakramencie o naszych upadkach wcale nie oznacza, że jesteśmy złymi ludźmi. Mówmy precyzyjniej – jesteśmy dobrymi ludźmi, którzy są chcą dobrze, ale popełnili błąd, uczynili zło, popełnili grzech.
Uwaga! My nie jesteśmy naszymi grzechami. Jeśli będziemy utożsamiali się z naszymi grzechami i tak będziemy podchodzić do sakramentu spowiedzi to zawsze konfesjonał będziemy omijali szerokim łukiem, ponieważ będzie nas to okradało z godności.
Mamy więc przed sobą ważną misję. Musimy uczyć się akceptowania naszych słabości. Jeśli nie przyjmiemy oczywistej prawdy, że jesteśmy piękni, ważni i potrzebni, ale obok tego posiadający też i słabości, omylni i czyniący grzechy, to wówczas będziemy żyli w kłamstwie. Trudności są częścią naszego życia. To, że się do nich nie przyznamy nie sprawi, że one znikną. Powiem nawet więcej. Rzeczy, które oddziaływują na nas z ukrycia mają większą siłę rażenia. A jeśli urosną do wielkich rozmiarów, bywają bardzo trudne w rozwiązaniu.
Dlatego chociaż pojawia się naturalny wstyd, spowiedź jest tym skuteczniejsza im jest bardziej szczera. Ukrycie się za ogólnikami sprawia, że zarówno przed samymi sobą ukrywamy „powagę sytuacji” oraz nie oddajemy tego
Bogu. Zostajemy z tym wszystkim sami. Pozornie jest to komfortowe, bo nie trzeba temu spojrzeć prosto w oczy, tylko, czy coś się w tym temacie zmieni?
Bardzo obrazowo pokazuje to scena biblijna z raju. Adam i Ewa po zjedzeniu owocu dostrzegają, że są nadzy. Plotą gałązki figowe, by przykryć intymne miejsca. Gdy słyszą przechadzającego się Boga ukrywają się za drzewa. Nie potrafią ze spokojem przeżywać świadomości grzechu. Uciekają, bo się boją przyznać przed Bogiem, że przekroczyli zakaz. Tylko, tak szczerze, czy nałożenie okrycia i ukrycie się za drzewem rozwiązuje problem? Może i nie będzie widać ich nagości zewnętrznej, ale nagość wewnętrzna ( nagość jest tutaj symbolem słabości) ciągle pozostaje, póki jej nie rozwiążą w rozmowie z Bogiem.
Aby skrócić sobie drogę do spowiedzi popracuj nad całościowym spojrzeniem na życie. Bardzo pomocna jest w tym przypowieść o talentach. Bóg włożył w Twoje ręce dobro, które masz zadanie pomnażać. Grzech to nie tylko przekroczenie zakazu lub nakazu. Grzech jest przede wszystkim niezrealizowaniem dobra do którego jesteśmy powołani. Staraj się tak na to spojrzeć. Gdy nabierzesz pozytywniejszego spojrzenia na życie i dostrzeżesz, że jesteś obdarowany przez Boga i jesteś piękny, to wtedy będziesz chciał nad tym pracować, bo szkoda jest zepsuć kogoś, kto jest wartościowy.
Pokonaj lęk przed spowiedzią – samowystarczalność
Pasja – bardzo bolesne, ostatnie godziny życia Jezusa na Ziemi, zachowały dla nas dwie, skrajnie inne reakcje na popełnione zło. Jakby nie patrzeć, chociaż skutki dwóch czynów były inne, same uczynki należały do tej samej kategorii. Zdrada Jezusa przez Judasza i Piotra. Jednego postrzegamy do dzisiaj jako ikonę zła i nieprawości, a drugiego czcimy jako świętego i pierwszego papieża. Mimo tego, że dokonali podobnego, haniebnego czynu. Judasz zdradził Jezusa przed arcykapłanami i przez to przyśpieszył Jego śmierć, a św. Piotr zdradził Jezusa przed służącą wypierając się tego, że go zna. Gdzie więc Judasz popełnił błąd, a św. Piotr, wygrał sytuację? Judasz był zamknięty na przebaczenie. Chociaż wysłuchał tyle mów Jezusa, w których Chrystus mówił o tym, że można przychodzić do Boga ze swoimi problemami, zranieniami i bólami, to Judasz po swoim upadku nie potrafił spojrzeć w lustro. Jak pamiętamy z Ewangelii, przybiegł do kapłanów, oddał otrzymaną zapłatę – 30 srebrników, a potem się powiesił. To aż dziwne, że żadne słowo Jezusa nie zapisało się w jego sercu. Czy w ogóle chciał je sobie przypomnieć? Czy Judasz w trakcie nauczania Zbawiciela był tylko ciałem obok Jezusa, a jego myśli bujały w obłokach? Dlaczego nie zastosował usłyszanej Ewangelii w praktyce?
Św. Piotr po zaparciu się Jezusa od razu wybuchnął płaczem. Przypomniał sobie, że Jezus przepowiedział jego zdradę. Nie zamknął się na przebaczenie i dał sobie szansę.
Dlaczego my nie chcemy sobie dać kolejnej szansy w konfesjonale? Czy uważamy, że na nią nie zasługujemy? Nieprawda. Czy twierdzimy, że na wszystko musimy sobie sami zapracować? Nieprawda. Bóg daje szansę i tego niemym świadkiem jest konfesjonał w każdym katolickim kościele. Nie udawajmy, że jesteśmy Zosią samosią. Gdy upadasz, możesz razem z Nim powstać.
Pokonaj lęk przed spowiedzią – wstyd przed ludźmi
Bardzo dziwi mnie, że ludzie nie chodzą do spowiedzi, a potem nie podchodzą pod koniec Mszy świętej do ołtarza, aby przyjąć Komunię. Sprawa jest bardziej zagadkowa, gdy jadę na rekolekcje. Wtedy spotykam się z ludźmi których nie znam. Przez to po cichu w głowie tłumaczę sobie, że pewnie mają jakieś przeszkody. Trudniej jest się oszukiwać, gdy analizuje się temat w parafii, gdzie się już długo posługuje. Tamtych ludzi znam. Odwiedziłem ich kilka razy po kolędzie, nie raz rozmawiałem w zakrystii, uczę ich dzieci. Dlaczego więc oni nie chodzą do spowiedzi, jeśli mogą otrzymać rozgrzeszenie? Mimowolnie przypominam sobie wtedy o prowadzonym duszpasterstwie osób niesakramentalnych, które naprawdę wiele zrobiłyby, aby pójść do Komunii i w pełni uczestniczyć we Mszy świętej. A tutaj są ludzie, którzy mogą, ale nie chcą. A dlaczego nie chcą?
Dotknijmy najbardziej powszechnego argumentu za tym, by coś robić, lub z czegoś zrezygnować. Inni ludzie. Jeśli inni (czytaj: większość) nie chodzą do spowiedzi, to dlaczego ja mam do niej iść? Zresztą to nie tylko to.
Idąc do spowiedzi, ustawiając się w kolejce jestem obserwowany przez innych. Gdyby w tej kolejce byli wszyscy byłoby zdecydowanie łatwiej. Kiedy są tam tylko dwie lub trzy osoby to rzucamy się w oczy. Nie da rady się ukryć. Podobnie z Komunią świętą. W mniejszych parafiach (lub kościołach filialnych) przy kilkunastu osobach będących na Mszy tylko kilkoro z nich idzie do Komunii świętej. A reszta nie tylko patrzy, ale też ocenia. Dlaczego ta osoba idzie do Komunii świętej, a jest taka i owaka? Niektórzy katolicy bardzo sprawnie potrafią się sami usprawiedliwić, a względem innych mieć bardzo wygórowane oczekiwania. Czasami oczekują wręcz krystalicznej postawy i życiowego heroizmu. Nic nowego. Podwójne standardy – sami taplają się w błocie podstawowych spraw, ale w ich mniemaniu inni mają być święci, by mogli iść do Komunii. ‘
Niestety czujemy ten wzrok. Nie możemy się tym jednak przejmować. To, że ktoś ma zwichrowaną ocenę świata jest naprawdę tylko i wyłącznie jego problemem. Kolejka osób idących do Komunii świętej nie jest spacerem w chwale świętości i nieskazitelności, tylko przyjściem po sakramentalną pomoc do samego Boga!
Dlatego nie czekajmy na tłumy przedświątecznej spowiedzi, by się wśród nich ukryć. Rezygnując ze spowiedzi osłabiamy swoją formację do [przeżywania pięknego człowieczeństwa.
Dla Boga nic nie znaczy, że ktoś Ciebie uważa za niegodnego. Ocena ludzi nie musi być wcale adekwatna. Wszyscy jesteśmy pielgrzymami w drodze. Nikt z nas nie przepracował wszystkich swoich słabości.
Podobny problem miał biblijny Zacheusz. Musiał pokonać wiele wewnętrznych blokad, by zobaczyć Jezusa. Chociaż musiało to bardzo głupio wyglądać, wdrapał się w swoim drogim stroju na drzewo. Wyczekiwał Pana Jezusa ukryty za liśćmi. Gdy dostrzegł go Jezus i wprosił się na posiłek, Zacheusz od razu wiedział, że nie może pogodzić się tylko z Jezusem. Zatem od razu publicznie obliguje się do zwrotu tym, względem których był nieuczciwy. Czy właśnie nie tego się boimy? Ale takie jest właśnie chrześcijaństwo. Siadając w ławce kościoła, idąc do konfesjonału, przyjmując Komunię, musimy również zmieniać się w ramach społeczeństwa. Nie możemy być dalej tymi samymi ludźmi. Bo jeśli tak się dzieje, to wtedy chrześcijaństwo jest ośmieszane.
Jak widzisz, temat nie jest prosty. Z jednej strony Twoja wiara musi Ciebie zmieniać nie tylko wewnętrznie, ale również zewnętrznie, by owoce nawrócenia były widoczne. Z drugiej strony musisz założyć, że i tak wymagania względem katolików będą zawsze bardzo duże, a czasami wręcz nieosiągalne. Miej wyrozumiałość względem idealizującego świata.
Pokonaj lęk przed spowiedzią – nazwanie grzechów
Nie lubimy nazywać pewnych działań, ponieważ chciał nie chciał, słowa zobowiązują. Nieopowiedzenie się po żadnej z opcji sprawia, że czujemy się jak Szwajcaria – nie bierzemy udziału w toczących się wojnach. Pozostawanie neutralnym wydaje się dobrym, bo nikt nie zginie. Tylko, że bitwy duchowe będą się odbywały nawet wtedy, gdy ponazywamy naszą rzeczywistość ładnymi słowami. Nie oszukujmy się. Ucieczka przed duchowymi potyczkami nie jest chęcią do pacyfizmu, tylko niechęcią do wzięcia za siebie odpowiedzialności. Poczucie ciężaru znaczeniowego jest trudne, ale nie da rady inaczej. Trafnie ilustruje to scena z Ewangelii wg. św. Marka. Gdy Jezus chodził po świątyni podeszli do Niego arcykapłani, uczeni w Piśmie i starsi i zapytali jakim prawem czyni swoje dzieła. Z niecierpliwością dopytywali kto dał Jezusowi władzę do takich śmiałych czynów. Zbawiciel nie udzielił im od razu odpowiedzi. Zamiast tego sam zadał im pytanie. Niby trochę niekulturalnie, bo pytaniem odpowiada na pytanie, ale okazało się to bardzo potrzebne. Zapytał bowiem: „Czy chrzest Janowy pochodził z nieba, czy też od ludzi?”. Bardzo zobowiązujące pytanie. Od razu rozmówcy Jezusa zaczęli się zastanawiać i mówić na głos: „Jeśli powiemy: «z nieba», to nam zarzuci: «Dlaczego więc nie uwierzyliście mu?» Powiemy: «Od ludzi»‟. Lecz bali się tłumu, ponieważ wszyscy uważali Jana rzeczywiście za proroka.
Dlatego, bojąc się udzielenia odpowiedzi, ponieważ każda zapędzała ich „w kozi róg”, przyznali się do niewiedzy. Bardzo wymowne wydarzenie. Ludzie chcieli Boga wykorzystać do swoich celów, dlatego zaczęli rozumieć życie po swojemu. Jezus nie pozwolił jednak na półprawdy i szybko rozszyfrował ich nastawienie. Podobnie dzieje się w spowiedzi. Przychodzimy do konfesjonału, by jasno spojrzeć na życie. Boimy się tam nazwać rzeczy po imieniu, bo wiele skrywanych przez nas dwuznaczności musiałoby zostać odkrytych, a przez to nie można byłoby żyć w spokoju, że nic się nie dzieje. Dlatego spowiedź można porównać do chirurgicznego cięcia. Chociaż jest ono związane z bólem pozwala przeprowadzić operację i usunąć schorzenie.
Pokonaj lęk przed spowiedzią – sugestie
- Wstyd przed księdzem z parafii – możesz go ograniczyć spowiadając się poza parafią. Nie wiem za bardzo co to zmieni, bo księża mają tajemnicę spowiedzi, więc nawet „Twój” ksiądz nie może komentować Twoich grzechów publicznie, a nawet do nich się ustosunkowywać poza spowiedzią. Wiem z praktyki, że to trochę dziwne, bo jak ktoś z mojego kierownictwa duchowego powołuje się na to, co mi powiedział w trakcie spowiedzi, to ja udaję Greka. Dopiero kiedy powie daną rzecz kolejny raz (bym usłyszał to poza spowiedzią), wtedy się do tego ustosunkowuję. To, co było w konfesjonale wpada jak kamień w wodę. Tego po prostu nie ma, bo zostało spalone w ogniu Bożego miłosierdzia. Ale nawet gdyby komukolwiek zdawało się, że ksiądz z parafii może inaczej na niego patrzeć – może przecież wyspowiadać się gdzie indziej. Mamy samochody, pociągi, autobusy. Wystarczy trochę zaangażowania i dojechanie do innej parafii. Jesteśmy w Polsce, nie musimy jechać 200 km do najbliższego kościoła katolickiego.
- Świadectwa – jeśli boimy się spowiedzi i uważamy, że stracimy z jej powodu kontrolę nad życiem to polecam obejrzenie wielu świadectw, które opowiedzą o tym, jak spowiedź zmieniła konkretne, ludzkie historie. Szczególnie polecam świadectwo Pawła, które jest częścią filmu „Powołany” ( jego świadectwo zaczyna się w 38 minucie filmu: https://youtu.be/Zoos1qXlINM?t=2274 ). Silny, rosły mężczyzna, który nawrócił się przez spowiedź w trakcie odsiadywania wyroku w więzieniu. Naprawdę spowiedź nie jest tylko dla mięczaków.
- Inne spojrzenie na ludzi – Słowo Boże mówi nam, żebyśmy nie sądzili, bo sami będziemy w podobny sposób osądzeni. Pierwszym dowodem prawdziwości tych słów jest nasz osobisty filtr rzeczywistości. To jak patrzymy na słabości innych przekłada się na nasze spojrzenie na własne słabości. Pomimo tego, że czymś oczywistym jest inny dobór wymagań i celów względem siebie, a wymagań względem innych, nasze podejście przenosi się również na samoocenę. Dlatego pierwszym krokiem ułatwiającym pójście do spowiedzi jest bardziej miłosierne spojrzenie na innych. Gdy wyjdziemy z postawy krytykanctwa zmniejszymy lęk względem własnego przyznawania się do słabości. Serio, to naprawdę pomaga. No bo jeśli inni mogą mieć odpuszczone grzechy, to dlaczego ja miałbym zostać odrzucony i niezrozumiany? Skoro ja staram się dobrym okiem patrzeć na bliźnich, to dlaczego dobry Bóg miałby podejść do mnie zbyt rygorystycznie?
Podsumowując – spowiedź jest trudnym sakramentem. Nikt nie będzie mówił, że jest to bułka z masłem. Tylko, czy kiedykolwiek w prosty sposób uzyskaliśmy rzeczy wartościowe? Nawet jeśli fuksem udało się nam coś otrzymać, życie duchowe zyskuje wartość przez to, że jest przeżywane pośród trudności i nie jest praktykowane przez wszystkich. W oczach Boga jesteś unikatem, dlatego podejmij się unikalnych działań.
x.P.Ś.
Podobał Ci się artykuł? W podziękowaniu możesz postawić kawę. Pomożesz w ten sposób utrzymać portal oraz tworzenie nowych katolickich inicjatyw: https://buycoffee.to/ewangelizacja
Najnowsze artykuły
Spowiedź i nawrócenie
Spowiedź i nawrócenie. Polepsz swoje życie! Nie wystarczy się wyspowiadać. Po spowiedzi muszą nastąpić konkretne zmiany. Zobacz jakie!
Sumienie. Wyrzuty vs. dojrzałe sumienie.
Sumienie. Wyrzuty vs. dojrzałe sumienie. Jak kształtować sumienie, by było skutecznym narzędziem do zbawienia?
Po co mi spowiedź? Argumenty!
Po co mi spowiedź? Argumenty! Przeczytaj artykuł ks. Piotra Śliżewskiego, który wyjaśni, dlaczego spowiedź jest dobrym rozwiązaniem.
Pierwsza spowiedź a Pierwsza Komunia Święta – pomocnik
Pierwsza Komunia święta to uroczystość całej rodziny. W ramach przygotowań do tego Dnia, zarówno dziecko, jak i cała jego rodzina mogą skorzystać ze spowiedzi świętej. W spowiedzi świętej bardzo pomaga modlitewnik komunijny oraz Pismo święte. Biblia jest w...
Inni też się spowiadają! To coś znaczy!
Rzecz, którą musimy zobaczyć przed samą spowiedzią to sprawdzenie, czy aktualnie ksiądz kogoś nie spowiada (po drugiej stronie konfesjonału). Przed polskimi konfesjonałami bywają (na szczęście dla nas wszystkich!) kolejki, które trzeba uszanować. Kolejki przed...
Dostrzeż gotowość Boga do przebaczania
Aby się wyspowiadać, w konfesjonale musi być obecny kapłan. Niby oczywistość, ale jakże symboliczna. Obecność kapłanów w konfesjonałach jest oznaką gotowości Boga do przebaczenia człowiekowi. Do dzisiaj pamiętam uwagę mojego pierwszego proboszcza z Cedyni, ...